Noel ustał na skraju lasu mając przy tym dobry widok na osadę swych wybranych. Koło niego stał zaś syn czarownicy mieszkającej w owym miejscu, Henrik. Tak mu było na imię. Kolejny wybrany po trzydziestu czterech tysiącach lat. Na jego nadgarstku widniał tatuaż, który tak naprawdę mógł zobaczyć tylko on. Całe zamieszanie kręciło się wokół Natashy. Siostra bliźniaczka Rebekah, która po dwuletnim wygnaniu ku zdziwieniu wszystkim wraca na ziemię zamieszkiwaną przez jej rodzinę. Jednak nie jest sama. U jej boku stoi jakże przystojny i szanowany łowca, jeden z pięciu, którego sam król stworzył na własne podobieństwo. Rodzice dziewczyny nie mogą wyjść z podziwu, że ich córka po dwudziestu czterech miesiącach wraca do domu i to jeszcze u boku mężczyzny, który był jej przeznaczony. W jej oczach nie ma radości, a spojrzenie nieustannie skierowane jest w okna chaty niejakiego Eliotta Sanchez. Bo to właśnie jego osoba zawładnęła sercem blondynki. Lecz ten nie wychodzi, nie próbuje jej uratować powstrzymywany przez swego brata bliźniaka, czarownika. Harry, mężczyzna, który przyprowadził Natashę do domu kłania się nisko dziewczynie i oficjalnie ogłasza ich zaręczyny. Nie trzeba tłumaczyć, że sama zaangażowana w tę sytuację nie jest w niej zadowolona. Gdy ten prostuje się widzi w jej niebieskich oczach łzy i nim cokolwiek powiedział. Jego niedoszła żona łapie za miecz najprawdopodobniej pozostawiony tu przez jednego z mężczyzn, godzi śmiertelnie łowcę w serce. I dzieje się to czego mogła się spodziewać, znów krzyki ojca, ucieczka rodzeństwa do chaty, bezbronne spojrzenie matki oraz kolejne wygnanie, które może zakończyć się śmiercią. Długą, powolną śmiercią z głodu i pragnienia. Biegła tak długo, aż zniknęła z oczu głowy rodziny, Noela oraz Henrika. Życie wróciło do normalności jakby nigdy nic się nie stało. Esther przygotowywała posiłek z pomocą Rebekah, Elijah pojedynkował się z Arthurem na miecze, kiedy to reszta rodzeństwa Mikaelson przyglądała się z wielkim zainteresowaniem ich poczynaniom. Jedyny Eliott postanowił tego też dnia nie dołączać do swoich przyjaciół, gdyż uświadomił sobie, że jedyna szansa na odzyskanie ukochanej przeleciała mu koło nosa. Stwórca nie chciał by jego nowy wybranek patrzył na poczynania swojej bezdusznej rodziny i bez słowa ani ostrzeżenia przeniósł go do Instytutu, jego nowego domu. Tym czasem w osadzie korzystając z zamieszania Eliott spakował najpotrzebniejsze rzeczy w skórzany materiał i zawieszając go na kiju ukradkiem wymknął się z osady, aby wyruszyć na poszukiwania swojej ukochanej.
♠ 1012 r.
Kolejny krzyk rozległ się echem po Instytucie. Krzyk przesycony bólem, który odczuwał młody, siedemnastoletni chłopak, zabrany z rodzinnej osady przed rokiem. Następna z natur zaczynała się w nim rodzić, poprzedzona wcześniejszą śmiercią. Była przy nim cała trójka Wybranych i sam Pierwszy. Noel stał zamyślony, wpatrując się w widok za oknem oddzielonej części Instytutu. Jego syn, James towarzysząc Jasperowi usadowieni na krzesłach rozmawiali szeptem. Jedyna Sophie zdawała się przejmować cierpieniem młodego Mikaelsona. Klatka piersiowa Henrika delikatnie uniosła się ku górze, krzyk zamarł w gardle, a powieki otworzyły się szeroko. Najpotężniejszy nie musiał wydawać rozkazów. Jasper wyszedł z pomieszczenia, aby przygotować kolejną dawkę krwi dla nowo narodzonego.
-To był już ostatni raz, Henriku.-w pomieszczeniu rozległ się spokojny, kojący dla ucha głos Sophie. Chłopak uśmiechnął się niemrawo podnosząc się do pozycji siedzącej. Syn pierwszego pojawił się u boku Henrika, pomagając mu usiąść na krześle gdy niebieskooki Jasper podając mu rzecz niezbędną do przeżycia, krew. Dzisiaj jednak to nie koniec dla nowego Wybranego. Już od tego dnia najmłodszy z rodzeństwa Mikaelson miał rozpocząć trening pod czujnym okiem swych pobratymców.
W tym samym czasie zrozpaczona Esther wymykając się z chaty udała się do jedynej osoby, którą mogła prosić o pomoc, Arthura. Pełna obaw stanęła przed drzwiami jego domostwa pukając do nich niepewną ręką. Ku uldze kobiety przyjaciel rodziny nie kazał jej długo czekać. Otworzył drzwi wpuszczając ją do środka.
-Witaj Esther, czemu zawdzięczam twoją wizytę?- zagadnął Arthur spokojny tonem, skrzętnie ukrywając przy tym zdziwienie. Matka ośmiorga, a teraz już sześciorga dzieci stanęła przed młodym czarodziejem pełna nadziei.
-Witaj Arthurze, wybacz iż zawracam ci głowę, ale potrzebuję twojej pomocy. Potrzebuję zaklęcia nieśmiertelności.-poprosiła Esther. Bała się o swoje dzieci. Najstarszego syna straciła jeszcze na Starej Ziemi, a gdy przenieśli się tu, aby prowadzić lepszy żywot jej mąż wygnał jedną z dwóch córek, a najmłodszy syn zginął w tragiczny sposób. Widząc niezdecydowanie, a może nawet zdziwienie jej prośbą na twarzy panicza Sanchez ponowiła swe prośby.
-Moje dzieci umierają, Arthurze. Nie mogę pozwolić, aby działo się to nadal. Wiem, że proszę o wiele.-wyszeptała zdesperowana, pokładając jedyne nadzieje właśnie w nim. Sam Sanchez toczył w sobie wojnę, narażał się na konsekwencje związane z naruszeniem równowagi, ale jednocześnie mógłby uratować przyjaciół. Uniósł wzrok na kobietę, która była mu jak matka.
-Dobrze, zrobię to. Gdy już wszystko będzie gotowe powiadomię Cię o tym.-oznajmił, na co pani Mikaelson odczuła iż kamień spadł jej z serca. Posłała mu najszczerszy z uśmiechów.l
-Dziękuję ci bardzo, Arthurze. Naprawdę dziękuję.-zdążyła powiedzieć, zanim opuściła chatę młodego czarodzieja. Znowu wróciła do swojej chaty, gdzie wróciła do normalnych obowiązków, jak gdyby rozmowa między nią, a Arthurem nie miała miejsca.
(...)
Jak zwykle, podczas gdy Finn wraz z głową rodziny Mikaelson udał się na polowanie, dwójka braci, Elijah i Niklaus walczyli między sobą przed Tatią, która nieświadoma zalotów młodych mężczyzn siedziała przyglądając się całemu widowisku z zapartym tchem. Przyjaciel najliczniejszej rodziny w osadzie opuścił swą chatę, aby spełnić obietnicę nadaną Esther. Potrzebował jednak do tego krwi pięknej Tatii Petrovej. Dotyk czarownika miał spowodować iż krew dziewczyny wypełni flakonik ukryty w rękawie koszuli młodzieńca. Właśnie nadstawił ramię w stronę młodej kobiety, aby podstępem odebrać to na czym mu zależy, kiedy to z chaty wyłonił się Liam, wybranek Tatii. Na widok swej ukochanej idącej pod ramię z jego najlepszym przyjacielem, któremu sądził iż może powiedzieć wszystko. W jednym z dwóch bliźniaczych braci Mikaelson wezbrała się nieopisana wściekłość, miał rywali w swych starszych braciach, a teraz jeszcze w Arthurze. Gniew Liama był na tyle silny iż bez ostrzeżenia wpadł pomiędzy dwóch pojedynkujących się braci. Z ręki Elijaha wyrwał miecz i sprawnym ruchem przytknął je do gardła Sancheza.
-Sądziłem iż jesteś mym przyjacielem, Arthurze.-powiedział młody mężczyzna nie potrafiąc ukryć złości jaka w nim tkwiła. Przez krótką chwilę wszystkie spojrzenia były wlepione w dwóch najlepszych przyjaciół, wyczekując odpowiedzi Arthura na atak Mikaelsona. Czarownik machnął jedynie ręką, a sylwetka dwudziestotrzyletniego młodzieńca z impetem uderzyła o rosnące nieopodal drzewo. Szybko pożałował tego czynu, gdy Tatia odskoczyła od niego uciekając do swej chaty, a oszołomiony Liam podniósł się z bronią w ręce. Przerażenie malowało się w jego oczach.
-Jesteś potworem.-wykrzyknął zduszonym głosem w stronę przyjaciela i razem z Klausem oraz Elijahem udał się w stronę chaty. Arthur odprowadził trójkę Mikaelsonów wzrokiem, a następnie sam wrócił do domu. Odłożył flakonik wypełniony krwistą cieczą. I pomyśleć, że dla czegoś tak małego zaatakował najlepszego przyjaciela.
„Godzien jesteś, Panie i Boże nasz, odebrać chwałę i cześć, i moc, boś Ty stworzył wszystko, dzięki twej woli istniało i zostało stworzone.”
No no xD Widze że ktoś tutaj ma talent ;3
OdpowiedzUsuńCo chwile muszę patrzeć kto jest kim w notce "objaśnieniowej", ale ok, mój mózg powoli ogarnia xD Ale staram się wbić w klimat i historię, więc jestem na dobrej drodze :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie:
http://bolokulu.blogspot.com/
http://kamyczekczytaksiazki.blogspot.com/
Bardzo wciągające i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńSuper. Super. Super. Tylko w niektórych miejscach masz pomieszany czas, np. Stał, a potem widzi, ale to nie ważne ;)
OdpowiedzUsuńCudowny! Co prawda, na początku ciężko było mi ogarnąć kto jest kim i co chwilę spoglądałam w zakładkę z bohaterami, ale po dokładnym przestudiowaniu tego, powoli zaczynam kojarzyć bohaterów.
OdpowiedzUsuńCały pomysł na opowiadanie uważam za jak najbardziej pozytywny. Widać, że macie werwę i na przede wszystkim ogromniasty talent do pisania! A ja kocham czytać takie długie, refleksyjne rozdziały, więc chętnie poznam dalszą historię bohaterów. Wręcz, nie mogę już się jej doczekać!!
Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej przygodzie z blogiem! Buziaki :)
Super ;* Widać, że jesteś bardzo kreatywny/a. Będę tu wchodzić c:
OdpowiedzUsuńJest to bardzo ciekawe, pamiętam wygląd bohaterów ale czym są to już nie. Ale spamiętam, chyba, kiedyś na pewno. Noel, Hernik, Natasha i Eliott chyba mnie najbardziej ciekawią może dlatego ze nowi. Na pewno będę czytać, przynajmniej sprawuję.
OdpowiedzUsuńKreatywność? To mało powiedziane. Twe słowa są po prostu epickie. Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńA.
Super monolog, bardzo długi i dość kreatywny :)
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarz na moim blogu, bo dzieki niemu tu sie znalazlam. Lubie takie opowiadanie wiec na pewno bede wpadac czesciej. Wracajac do rozdzialu to bardzo mi sie podoba. Z niecierpliwoscia czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zoey
i-love-my-life-33.blogspot.com/
A mi się nie podoba. Nie przepadam za opowiadaniami tego typu i wątpię abym znów wpadła na tego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
M.
trochę zaplątane ;D Mój mały móżdżek nie nadąża, ale się poprawię. I nie podoba mi się to zdanie " Znowu wróciła do swojej chaty, gdzie wróciła do normalnych obowiązków" Wiesz chodzi o to, że się powtarza :)
OdpowiedzUsuńzmien czcionkę w komentarzach bo strasznie fatalnie sie czyta ; c
OdpowiedzUsuńMam nadzieję ze ta czcionka bardziej przypadnie do grustu :)
UsuńJest idealna ;)
UsuńCzytając to zapomniałam o Bożym świecie ;*
OdpowiedzUsuńWszystko idealne nawet tło jest znakomite ! Pozdrawiam <3 :*
OdpowiedzUsuńGryzia